To historia bez precedensu w dziejach futbolu. Choć opowieść o kopaniu kulistego przedmiotu przez kilkunastu biegających po trawie ludzi to już grubo ponad 150 lat, do tej pory czegoś takiego zwyczajnie nie mieliśmy. Angielskie „Sroki” przeszły w ręce Mohammeda bin Salmana, który zarządza funduszem inwestycyjnym Arabii Saudyjskiej. Wymiar transakcji, którą właśnie przeprowadziło Newcastle United, zrozumiemy prawdopodobnie dopiero za kilka, a może tak naprawdę kilkadziesiąt lat.

Bo tak naprawdę zakup klubu przez powiązany z rządem Arabii Saudyjskiej fundusz to sprawa o wielu wątkach, czego najlepszym dowodem skala reakcji na dopięcie całego dealu. Zareagowali kibice Newcastle United, to naturalne. Reagowały władze Premier League, angielska federacja, ale sprawą zajmowały się też instytucje regulujące cały brytyjski rynek, a oficjalnie głos zabrała nawet Amnesty International. To najbogatszy właściciel klubu w dziejach, rosyjscy oligarchowie to przy nim płotki, ale nawet Katarczycy rządzący PSG nie mają takich możliwości. To jednocześnie najbardziej spektakularny przykład sportswashingu odkąd Imperium Rzymskie przykrywało wszystkie problemy chlebem i igrzyskami. Newcastle. Arabia Saudyjska. Początek nowej ery w futbolu, czy po prostu efektowna puenta tego całego nowego rozdziału, który rozkręcał Roman Abramowicz?

Katar krytykuje Arabię Saudyjską

Kto ma styczność z wyszukiwarką Google nie tylko jako internauta poszukujący treści, ale też jako ich twórca, doskonale zdaje sobie sprawę z mechanizmów SEO. W skrócie – te strony, które lądują na szczycie podczas naszego wyszukiwania, zazwyczaj wykonały szereg skomplikowanych działań, dzięki którym algorytmy najpopularniejszej wyszukiwarki świata traktują je łaskawiej niż resztę. Znaleźć się na szczycie wyszukiwarki przy dowolnym haśle nie jest łatwo, o miejsca rywalizują profesjonaliści z całego świata. Znaleźć się na szczycie przy tak ważnych wydarzeniach jak największa sportowa transakcja w dziejach piłki nożnej – to już kawał operacji, na którą stać tylko największych.

7 października, w dniu zakupu Newcastle przez Arabię Saudyjską, na czele wyszukiwarki pod hasłem „sportswashing” znalazł się pogłębiony artykuł o całej transakcji napisany przez dziennikarzy angielskojęzycznej Al Jazeery. Artykuł z tytułem: „Amnesty International slams 'sportswashing’ Saudi-led takeover of Newcastle Utd”. Lead o międzynarodowych organizacjach, które są oburzone transakcją dokonaną przez Arabię Saudyjską. Tradycyjnie lewicowy Guardian, który „sportswashingowi” poświęcił setki artykułów, był czwarty.

Po co wam o tym piszemy, do czego jest wam potrzebna ta wiedza? Al Jazeera to chyba największa medialna duma Kataru. Katar od 2017 roku aż do stycznia 2021 pozostawał z Arabią Saudyjską w stosunkach tak napiętych, że granice pomiędzy państwami pozostawały zamknięte, a przez pewien czas Katar zakazywał nawet sprzedaży towarów importowanych od sąsiada.

Katar – tak, ten sam, który pompuje miliony dolarów w Paris Saint Germain – w swoim największym medium publikuje łzawy artykuł o psuciu pięknej idei sportu przez Saudyjczyków, którzy przecież mają problemy z poszanowaniem podstawowych praw człowieka.

Bo ta transakcja zresztą to dowód, że Katar ogólnie musi zrobić w futbolu trochę miejsca na nowych, jeszcze ciekawszych inwestorów.

Sprzedaż Newcastle United. Dlaczego tak późno?

Tak naprawdę Arabia Saudyjska była w pełni zdecydowana na zakup klubu już wiele miesięcy wstecz. Już w kwietniu 2020 roku pisało się o „kilku formalnych przeszkodach”, których przeskoczenie w normalnej sytuacji byłoby oczywistością. Ale wówczas w całej sytuacji zorientował się Katar. Czy naprawdę właściciele PSG (no, państwo, z którego pochodzą właściciele PSG, poudawajmy przez chwilę, że Bliski Wschód to wolnorynkowy teren) próbowali zablokować zakup zespołu z innej ligi? Cóż, wiele na to wskazuje. Najgłośniej wobec planów przejęcia Newcastle przez Arabię Saudyjską protestowali przedstawiciele beIN Sports. Katarskiego nadawcy, który wyspecjalizował się w transmitowaniu wydarzeń sportowych na żywo.

Co beIN Sports miało do Arabii Saudyjskiej? Czytając opis całej sprawy z polskiej perspektywy, trudno się nie uśmiechnąć. Spór dwóch obrzydliwie bogatych państw dotyczył… pirackich streamów. Arabia Saudyjska w trakcie apogeum swojego konfliktu z Katarem poblokowała nie tylko Al Jazeerę i innych katarskich nadawców, ale również poczciwe sportowe beIN. Co więcej, w zamian w Arabii zaczął nadawać nielegalny kanał beoutQ, który po prostu piracil sygnał beIN.

Pech Saudyjczyków polegał na tym, że beIN transmitowało również Premier League i zgłosiło do ligi oficjalny protest. Trudno zresztą się dziwić – halo, panowie, chcecie wpuścić do elitarnego grona właścicieli klubów ludzi, którzy te kluby okradają, nadając piracki sygnał z waszych meczów?

Ktoś powie: nie, to niemożliwe, niemożliwe, by transakcja na 300 milionów funtów, bo tyle mieli Saudyjczycy zapłacić za Newcastle, była trzymana w zamrażarce z uwagi na nielegalne streamy. Ale nic nie poradzimy. Według Sky Sports Arabia Saudyjska dogadała się z beIN Sports przedwczoraj. Dzień później Newcastle zostało sprzedane. Po 18-miesięcznych negocjacjach?

Sprzedaż Newcastle United. Kogo może sobie kupić Arabia Saudyjska?

Kogo po zakupie angielskiego klubu mogą sobie ściągnąć do zespołu saudyjscy właściciele? Prawidłowa odpowiedź brzmi: każdego. Dzisiaj krążyły po Internecie tabelki, które prezentowały „majątek” właścicieli poszczególnych klubów. Gdybyśmy mieli traktować to dosłownie – faktycznie, panowie Nasser Al-Khelaifi i Mansour bin Zayed Al Nahyan, właściciele PSG oraz Manchester City, musieliby najpierw zsumować swoje majątki, potem je błyskawicznie pomnożyć, a być może udałoby się im osiągnąć połowę tego, czym dysponuje Saudyjski Fundusz Inwestycyjny.

Tak, mówimy tutaj o kwotach, których w futbolu nie da się po prostu przejeść. Gdyby Newcastle zamarzył się jakikolwiek pojedynczy transfer – prawdopodobnie wystarczyłaby silna wola właścicieli, by pobić dowolny rekord, zarówno przy określeniu wysokości pensji, jak i przy samej kwocie transferowej. Pamiętajmy – żyjemy w świecie, gdy PSG odrzuca lekką ręką oferty sięgające 200 milionów euro w imię zachowania honoru katarskich właścicieli klubu. Ale czy Mbappe dalej grałby w Paryżu, gdyby w międzyczasie Newcastle zaoferowało 300 milionów?

Sami w sumie zastanawiamy się, jak będzie wyglądać praktyka. Wiele wskazuje na to, że Saudyjczycy będą czymś na kształt Chelsea 2004, albo Manchesteru City 2009 – zmienią się jedynie kwoty i okoliczności. Przypomnijmy na wszelki wypadek – Chelsea na początku kadencji Romana Abramowicza była jak student z Erasmusa w którymś z dyskontów – pakowała do wózka wszystko, oszołomiona tym, jak niskie mamy ceny. To czas, gdy Manchester United składał ziarnko do ziarnka, by wyłożył 19 milionów funtów za niejakiego Cristiano Ronaldo ze Sportingu Lizbona. Chelsea… zrobiła w tym czasie PIĘĆ droższych transakcji.

Premier League wykonała wówczas 15 ruchów transferowych z ceną zbliżającą się do 8 cyfr. Dziewięć z tej piętnastki to nabytki Chelsea. Mało? Jeśli uwzględnimy tylko zakupy powyżej 9 baniek w funtach, łącznie Manchester United, Arsenal, Tottenham i Liverpool wydały 77 milionów funtów. Chelsea w pojedynkę: ponad 150 milionów.

Zmieniły się czasy – wtedy na przebijanie finansowe ligi wystarczył jeden rosyjski oligarcha. Jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, że dzisiaj identyczne ruchy robi Saudyjski szejk – tylko zamiast płacić 21 baniek za Verona, zapłaci 210 baniek za Haalanda. – Hola, hola, przecież financial fair play nie pozwoli! – powie ktoś z głową najeżoną ideałami. To słuszna uwaga, ale chyba nie na miejscu, gdy spojrzymy na proces weryfikacji Saudyjskiego Funduszu Inwestycyjnego. Dość długo wydawało się, że poza pirackimi streamami, na przeszkodzie stanie niemalże bezpośrednie uzależnienie Saudyjskiego Funduszu Inwestycyjnego od Królestwa Arabii Saudyjskiej. Jednak wszystko dobrze się skończyło – w dzisiejszym oświadczeniu Premier League zaznaczyła, że otrzymała prawnie wiążące zapewnienia, że Królestwo Arabii Saudyjskiej nie będzie kontrolować Newcastle United.

To moment na dowcip.

W pewnej wiosce mieszkał sobie gospodarz, który miał kurnik. Co noc do tego kurnika przychodził sprytny lisek i pożerał jedną kurę, albo koguta – zależy na co miał chrapkę. I tak to trwało miesiącami, aż pewnego dnia gospodarz schwytał liska i zapytał:
-Czy to ty wyjadasz stopniowo mój drób?
Na co sprytny lisek odpowiedział:
-Nie!
A tak naprawdę, to był on.

Czym jest „sportwashing”?

Podsumujmy to, co dotychczas udało się ustalić. Newcastle kupują obrzydliwie bogaci właściciele powiązani z Arabią Saudyjską. Premier League twierdzi, że to powiązania wcale nie są takie mocne, ale transakcja rozciąga się na 18 miesięcy, bo zanim dojdzie do skutku – Katar musi choć częściowo dogadać się z Arabią Saudyjską, między innymi w sprawie nielegalnych relacji meczowych. Na razie brzmi jak sympatyczna komedyjka, ale niestety – to tylko ten trochę kabaretowy nalot na dość ohydnej próbie wybielenia się poprzez sport.

Użyty przez nas wcześniej „sportswashing”, w angielskim zbliżone do „whitewashing”, czyli wybielania, my moglibyśmy przetłumaczyć jako „pranie reputacji”, w dodatku poprzez sport. Mamy swoje ładne „pranie brudnych pieniędzy”, tutaj mamy do czynienia z „praniem brudnej reputacji”. Masz małe, przytulne i bogate państewko, w którym lubisz łamać prawa człowieka? Zarzuca ci się morderstwa czy więzienie dziennikarzy, aktywistek społecznych czy opozycji politycznej? Masz problemy w negocjacjach, bo kontrahenci naczytali się tekstów o tym, jakim jesteś potworem?

A czemu nie kupisz sobie topowego klubu z topowej ligi, czemu nie zrobisz sobie paru fotek z Messim, Puyolem czy innym Neymarem, czemu nie zatrudnisz Pepa Guardioli, albo Jose Mourinho. Dodajmy – to nie są drogie rzeczy. Rwanda, za konkretnie jej prezydent Paul Kagame, „troszeczkę zakochał się” w Arsenalu. Na rękawkach koszulek zagościło hasło „Visit Rwanda”, do Kagame w odwiedziny przyjechał David Luiz, wręczył pamiątkową koszulkę. Jak wyliczały wówczas media – Rwanda wykupiła sobie w środku pandemii, gdy nie można było nawet polecieć z Wielkiej Brytanii do Rwandy, turystyczną reklamę za 30 baniek. W tym samym czasie Wielka Brytania wysłała w odwrotnym kierunku 64 miliony funtów… z funduszu pomocowego. Trzeba mieć dobrze poukładane priorytety – najpierw fotka z Luizem, potem ewentualnie dofinansowanie edukacji.

Sportswashing jest już tak popularny, że dzisiaj właściwie trudno wskazać jeszcze niespecjalnie popularne państwa, które by tego chleba nie spróbowały. Chiny? Wystarczy spojrzeć na NBA i sposób, w jaki wypowiadają się o komunistycznym państwie koszykarze, na ostrożność, by tylko nie urazić znów „chińskich przyjaciół”, którzy prawie wycofali się ze sponsorskich umów po słowach krytyki ze strony Daryla Moreya, dyrektora Houston Rockets. Rosja? Wspaniałe igrzyska w Soczi, fantastyczny mundial w 2018 roku. Azerbejdżan? Jeśli nie koszulki Atletico Madryt, to finał europejskich pucharów w Baku.

Gazprom podlewa szereg klubów m.in. w Serbii czy w Niemczech, ale przede wszystkim ma pod swoimi skrzydłami Ligę Mistrzów. Katar ma PSG, no i przede wszystkim ma mundial. ZEA mają Manchester City, Viktor Orban poprzez państwowe spółki utrzymuje szereg klubów węgierskiej mniejszości m.in. na Słowacji (DAC Dunajska Streda) czy w Rumunii (Sepsi Sfantu Gheorghe). Oczywiście, to różne wymiary, nie wrzucimy do jednej miski Viktora Orbana z szejkami, czy prezydenta Rwandy z Komunistyczną Partią Chin. Ale zjawisko jest, istnieje, ma się dobrze. Trzeba tylko po nie sięgnąć i już można się chociaż na chwilę stać odrobinę bardziej lubianym. Szanowanym. Popularnym. Niezależnie do tego kim jesteś i co w międzyczasie nabroiłeś – kurczę, masz zdjęcie z Griezmannem, Haalandem, Diego Simeone. Czyli musisz być kimś.

Kim jest Mohammed Bin Salman, nowy właściciel Newcastle United?’

Z jakiego rodzaju przyjemniaczkami mamy do czynienia w Arabii Saudyjskiej? Zacytujmy nasz starszy tekst.

Za kupnem ma stać Publiczny Fundusz Inwestycyjny Arabii Saudyjskiej, sterowany osobiście przez księcia koronnego Muhammada ibn Salmana, byłego ministra obrony, obecnie faktycznie osoby numer jeden w państwie. O tym jaka jest jego rzeczywista rola w państwie, niech świadczą gratulacje od Donalda Trumpa w dniu jego „awansu” na pierwszego wicepremiera i następcę tronu. (…)

Po pierwsze – zabójstwo Dżamala Chaszukdżiego. Jak zwykle bywa w tego typu sprawach – w pełni niewyjaśnione aż do dzisiaj, więc polegać możemy co najwyżej na ustaleniach dziennikarzy czy wzajemnych oskarżeniach skłóconych ze sobą państw. Z całej palety źródeł w tej sprawie, najbardziej wiarygodne wydają się Washington Post oraz agencja Reutera, zwłaszcza, że ich ustalenia się pokrywają. Według amerykańskich dziennikarzy, CIA przeprowadziła własne śledztwo w tej sprawie i uznała, że dziennikarz Dżamal Chaszukdżi nie tylko został zamordowany przez saudyjskie służby, ale że stało się to za sprawą osobistego polecenia ibn Salmana.

Według Washington Post brat ibn Salmana miał zwabić dziennikarza do ambasady w Stambule, w której Chaszukdżi został uduszony. Jako pierwszy winą „najwyższe szczeble władzy w Arabii Saudyjskiej” obarczał inny znany przyjemniaczek, Recep Erdogan, który mocno zaangażował się w wyjaśnianie sprawy jako „gospodarz”, na którego terenie dokonano zbrodni. Wątpliwości potęgowało zachowanie Arabii Saudyjskiej, która najpierw zaprzeczała, że Chaszukdżi mógł być w ambasadzie, a co dopiero zostać w niej zamordowany. Dopiero później Rijad najpierw przyznał, że doszło do zabójstwa, a potem wytropił 5 winowajców, dla których saudyjska prokuratura zażądała kary śmierci – wyrok w sprawie tej piątki zapadł w grudniu ubiegłego roku, oczywiście sąd przychylił się do wniosku prokuratury.

Sam Muhammad ibn Salman wziął odpowiedzialność za morderstwo, ale nie w sposób, którego życzyliby sobie ludzie oskarżający go o zlecenie zabójstwa. – Biorę odpowiedzialność za to, co się stało, bo stało się to podczas moich rządów. Ale nie wiedziałem o tej operacji. Mamy 20 milionów ludzi, 3 miliony urzędników – tłumaczył dziennikarzom programu „Frontline”.

Ta sprawa jest bezsprzecznie najgłośniejsza i najbardziej niekorzystna dla wizerunku Arabii Saudyjskiej. Ale przecież są i inne, mniejsze „grzeszki”. Zatrzymywanie, torturowanie i wywożenie do nieznanych miejsc aktywistek społecznych, które domagały się prawa do uprawnień kierowcy pojazdów. Przetrzymywanie opozycjonistów, nawet z rodziny królewskiej. Przetrzymywanie migrantów w fatalnych warunkach, pozbawiając ich całego dobytku. Nadużycia przy stosowaniu dozoru elektronicznego. Brzmi dziwacznie? Nie możemy na to nic poradzić, te wszystkie rzeczy padają po sobie w rezolucji Parlamentu Europejskiego, który zdecydował się całościowo potępić zachowanie Arabii Saudyjskiej. Czego w tym wielgachnym liście nie ma, po lekturze można sobie wyobrazić Arabię Saudyjską jako miejsce zarzynania kolejnych ludzi – przede wszystkim migrantów, ale na dobrą sprawę: wszystkich, którzy nie są w stanie dostatecznie szybko uciec.

Ta dość bezlitosna rezolucja została przyjęta… równo rok temu. 8 października 2020 roku. 365 dni później ten „straszliwy kraj”, jak gdyby nigdy nic, kupuje sobie Newcastle.

Najmocniej z tych wszystkich protestów wybrzmiała jednak krótka wiadomość od Hatice Cengiz. Aktywistka była narzeczoną Dżamala, dziennikarza zamordowanego w niewyjaśnionych okolicznościach, a o którym pisaliśmy powyżej. Cengiz napisała na swoim Twitterze:

Mam nadzieję, że fani i gracze Newcastle pociągną ich właścicieli do odpowiedzialności i zapytają ich, dlaczego nikt nie wie, gdzie jest jeszcze ciało Jamala? Dlaczego nie było sprawiedliwości dla Jamala?

Czym będzie nowe Newcastle United?

Sami nie wiemy, gdzie nas zaprowadzi cała historia związana z Newcastle. Może to będzie tylko Chelsea na sterydach? Może to będzie jedynie derbowy rywal dla Manchesteru City i PSG? A może Saudyjczycy zbudują klub pokroju Red Bulla, klub sympatyczny, na zdrowych fundamentach, budzący sympatię postronnych? A może jednak zasady gry właśnie uległy zmianie i za dwa lata obejrzymy w barwach „Srok” duet Ronaldo-Messi? To pytania czysto piłkarskie, a więc siłą rzeczy, przy takim temacie to pytania poboczne.

Bo dochodzą jeszcze te kluczowe. Kto następny kupi klub? Korea Północna? Kuba? Talibowie po odbiciu Afganistanu? Kto będzie próbował takim podmiotom przeszkodzić i w sumie w jakim celu, skoro cała Europa kopie już piłkę pod bliskowschodnie melodie?

No i te najważniejsze. Kiedy i za ile Mohammed bin Salman przestanie być przedstawiony jako człowiek posądzany o zlecenie zabójstwa Dżamala czy więzienie aktywistek, a zacznie jako oddany miłośnik futbolu? Kiedy i za ile Google przy jego nazwisku zamiast podpowiedzi „human rights” wypluje „Haaland transfer record”?

Innymi słowy – kiedy ten piłkarski wybielacz zadziała?

Im szybciej – tym większe prania czekają nas w przyszłości.

Autor: Jakub Olkiewicz | tekst pochodzi z weszlo.com | https://weszlo.com/2021/10/08/kim-jest-mohammed-bin-salman-wlasciciel-newcastle-united-sylwetka