Przed nami wyjazd na derby z Sunderlandem, więc to dobra okazja aby wspomnieć nasz pierwszy wypad na pojedynek derbowy – z Boro. Wtedy to było coś. Mecz derbowy, walka o utrzymanie, na ławce trenerskiej sam Alan Shearer. Naprawdę nagromadzenie emocji było niesłychane. Tamten wyjazd zebrał najliczniejszą w historii delegację fanów z Polski. Jako Toon Army Poland stanowiliśmy pokaźną grupę. Zanim jednak rozpoczął się mecz postanowiłem zasmakować… chińskich specjałów. Efekt? O mało mnie te kitajce nie pogrzebały żywcem. Na meczu wyglądałem nie lepiej niż Skadi z jego bolącym zębem(?). Dodatkowo przepadła mi jedyna zapewne w życiu okazja do pojawienia sie na murawie przed samym meczem. Wszystko przez to, że musiałem jebać się z biletem dla Borysa w jebanej długiej kolejce… Fuck! Jak widać był to kolejny z moich pechowych wyjazdów. Coś te pierwsze wyjazdy nie były z fartem ;-). A sam mecz? Trzymał w napięciu od początku. Szybkie 0-1 po samobóju Beye’go i potem równie szybkie 1-1 po główce Taylora z rzutu rożnego (to chyba przedostatni gol z rożnego dla Newcastle Ha Ha Ha!). Remis utrzymywał się aż do 70 minuty meczu, ale ostatecznie Martins i Lovenik ustalili wynik na 3-1 dla „Srok”! Fantastyczna sprawa. Pokonaliśmy zespół, z którym bezpośrednio walczyliśmy o utrzymanie. Shearer okazał się być lekiem na całe zło i dawał nam nadzieje na utrzymanie. Jednak życie to nie hollywoodzka superprodukcja. To było jedyne zwycięstwo Shearer’a w jego krótkiej przygodzie na stanowisku managera Newcastle a żeby było ciekawiej z ligi spadliśmy zarówno my jak i Middlesbrough :-). Przynajmniej było nam raźniej ;-). A i tak wiadomo, że do Coca-Cola Championship zjebał nas Dafik i jego „bramka” z Villą… Oczywiście liczymy na podobne emocje już w kwietniu w kolejnych derbach. Osobiście nie pogniewam się jak padnie taki sam wynik jak z Boro :-).
PS. chińskiego gówna od tamtej pory już nigdy nie ruszyłem :-)
Zdjęcia z wyjazdu na mecz Newcastle – Middlesbrough (11.5.2009)