Kategoria: 2014 Turniej Trzcianka

Filmy z Trzcianki!

Właśnie oglądacie jak Manchester błaźni się z Olympiakosem próbuje awansować dalej a tymczasem na stronie pojawiły się pierwsze filmy z turnieju w Trzciance. Chodzi oczywiście o nasze mecze. Miłego oglądania (o ile jest co ;-P) !

Toon Army Poland – Barca 0:3 >>> LINK

Toon Army Poland – Arsenal 1:4 >>> LINK NR 1 >>> LINK NR 2

Toon Army Poland – Inter 0:4 >>> LINK


Wspomnienia z Trzcianki, czyli siadamy na Arsenal ;-)

Wkurzyłem się dzisiaj na Newcastle, więc wróciłem pamięcią do Trzcianki i naszych bramek tam zdobytych… To znaczy bramki. Zawsze to więcej niż zero, które sprezentowali nam Papisik i spółka. Bramka z cyklu: „ależ zawinął, jak to mówią: zerwał okno!”. Junior klasa! Spójrzcie proszę jak po bramce wraca nasz zawodnik win0. Niczym maratończyk, który właśnie kończy 42-gi kilometr ;-). Meta już blisko, jeszcze tylko kilka metrów do linii środkowej i finisz! Szkoda, że nie spełniło się Eljotowskie „siadamy na nich!”, bo w tym meczu mieliśmy szansę na coś więcej. Głos Eljota zdradza, że gdyby tylko mógł to by usiadł zdecydowanie na Arsenal ;-). No nic… Po turnieju usiedliśmy, ale do poważniejszych spraw ;-P.

PS. Chcecie, żebym wrzucił linki do całych meczów z Trzcianki? Oczywiście w celach szkoleniowych i taktycznych ;-)


VII GZS w pigułce


Akcenty Toon Army Poland też są ;-)


Trzcianka zdobyta!

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Dlaczego zdobyta? Już sam przyjazd na turniej okazał się wielkim osiągnięciem (być może jedynym na tej imprezie ;-P), więc co powiedzieć o samym występie i naszej grze? O tym w dalszej części relacji ;-).

Na turniej udaliśmy się – podobnie jak ostatnio – samochodem. Komplet na pokładzie gwarantował brak nudy i tak też było. Podróż minęła w 0,003 sekundy bardzo szybko o co postarał się stary, dobry Varius Manx (ten jedyny słuszny a nie jakieś tam „Orła cień” czy „Wszystko się może zdarzyć”, bo wiadomo, że wszystko się może zdarzyć…) i Eurodance. Jednym słowem „Coco Jambo” i do przodu! Dobra muzyka w gronie znajomych osób to zawsze gwarancja szybkiego przejazdu (no oczywiście taki przejazd trzeba też od czasu do czasu czymś okrasić ;-P). Na miejscu spotkaliśmy się z resztą ekipy i w tak okazałym – ośmioosobowym – gronie przystąpiliśmy do VII halowego turnieju piłki nożnej kibiców im. Piotra Arentewicza o puchar burmistrza Trzcianki. „Los” przydzielił nam w grupie zespoły Arsenalu, Interu i Barcy. Grupa jak najbardziej do wyjścia (o ile ma się kim grać). Na pierwszy ogień poszła Barca. My tym razem bez rezerwowego, ale i tutaj szukaliśmy pozytywów. Wszak nikt nie musiał stresować się czy zagra w pierwszym składzie ;-). Zatem na luzie i pełnej fantazji ruszyliśmy na tą całą Barcelonę i… No i dupa. Kontuzja Eljota, 0:3 w plecak i nieciekawe perspektywy na dalszą część turnieju. Tak to jest jak jedzie się bez rezerwy. Zawsze jak na złość jakaś kontuzja przypałęta się. Jak to stwierdził Eljot: gdy za bardzo się chce to czasem organizm odmawia posłuszeństwa ;-). W przerwie między meczami staraliśmy się postawić Eljota na nogę tzn. nogi. Niemały w tym udział miała jakaś fanka Chelsea, która… No właśnie do tej pory zastanawiamy się jakie miała intencje ;-P. Niby deklarowała chęć pomocy Eljotowi i szansę na jego dalszy udział w imprezie, ale po jej „masażu” Eljot skwitował krótko: boli jeszcze bardziej!! Zatem było wiadomo, że Eljot resztę turnieju spędzi na trybunach a my zostaliśmy bez jednego gracza na placu… W tym momencie z pomocą szybko ruszyli organizatorzy i jeden chłopak od nich na czas turnieju stał się „kibicem” Newcastle. Drugi mecz to pojedynek iście z Premier League: Newcastle – Arsenal. Tutaj upatrywaliśmy swoją szansę. Szybko wyczuliśmy, że bramkarz rywali dowiedział się, że jest bramkarzem, ale chyba dopiero… po pierwszym meczu. Heroiczny bój bez rezerwowego, z nibykibicem z Trzcianki na placu, ostatecznie przegraliśmy, ale minimalnie… 1-4 nie oddaje tego co działo sie podczas meczu. Honorowe trafienie dla nas zaliczył Junior, który zerwał… okno, czy tam pajęczynę, ale to już do ustalenia z komentatorem spotkania ;-). Junior ma pewną powtarzalność: zawsze strzela w Trzciance, zawsze z Arsenalem, zawsze z wolnego… Przypadek? ;-). Ostatni mecz zagraliśmy z Interem. Już bez szans na wyjście z grupy, w okrojonym składzie polegliśmy 0:4. Chłopaki walczyli jak mogli, ale nie mając rezerwowych wiele nie da sie ugrać na takim turnieju. Bilans bramkowy tego dnia wskazywał na 1:11. Podobny nawet do osiągnięć Siwego z ostatnich meczów, ale że my nie równamy do tego dziada to tym bardziej było nam przykro. Czego zabrakło by było lepiej? Ktoś mógłby powiedzieć, że nie trafił z formą, że były kontuzje, że nie wyspał się, że trudna grupa, że piłka za twarda… Pepel skwitował to krótko: tym razem – o dziwo – zabrakło … chwila napięcia… umiejętności! :-D.

Po turnieju przyszedł czas na coś przyjemniejszego mecz Chelsea-Newcastle w TV. Liczyliśmy na dobre spotkanie, ale zespół Siwego dostosował się poziomem a raczej wynikami do naszej gry w Trzciance. Kolejne 0:3 tego dnia było już tylko gwoździem do trumny. Mecz upłynął nam… No przede wszystkim… yyyy… na upływaniu ;-) oraz jak zwykle kilku wiązankach na siwego pajaca… Hmmm… Jako że mecz upłynął dosyć szybko ;-) to i humory były w miarę dobre. Obejrzeliśmy jeszcze derby Walii i można było udać się do „Kaktusa” na integrację ;-). Jak to na integracji bywa… było wesoło ;-). Niech to starczy za cały opis ;-). Po wszystkim wróciliśmy na pokoje i … poszliśmy spać. W niedzielę wpadliśmy na chwile na turniej po flagę, po ostatnie pamiątkowe zdjęcie przed halą i można było ruszać na Warszawę. Tradycyjnie odwiedziliśmy Poznań. Rok temu był stadion Lecha a tym razem udaliśmy się na pastwisko „obiekt” Warty Poznań. Trudno sobie wyobrazić, że w tym miejscu grała Ekstaklasa a po boisku biegały bardzo znane nazwiska. Czas nie oszczędził Warty… W zasadzie nie trzeba tam nic robić. Jeszcze kilkanaście lat i będą mieli całkiem fajny park. Trzeba tylko alejki porobić… Dalsza podróż minęła bez przygód za to z miłym akcentem:  na trasie dowiedzieliśmy się, że Kamil (a jak!) Stoch zdobył złoty medal olimpijski w Soczi. Zdrowie Kamila! (było ;-P). Dalej już tylko prosto do domu i projekt „Trzcianka 2014” został szczęśliwie zakończony.

Tradycyjnie podziękowania dla tych, co byli! Za grę, zaangażowanie, poświęcenie (dzięki Eljot!) i reprezentowanie Toon Army Poland. Ile jeszcze będzie chęci do takich wyjazdów? Trudno powiedzieć… Gdyby Division Warsaw nie zebrało się na wyjazd na miejscu byłyby 3 osoby z TAP. To ma być duma Newcastle w Polsce? Praktycznie zerowa promocja na najpopularniejszej stronie o Newcastle, wymuszone wpisy i ogólna niechęć decydentów sprawia, że wszystko powolutku umiera a po turniejach czy zjazdach pozostaną jedynie wspomnienia i zdjęcia…

DW on Tour 2014!

Zdjęcia z wyjazdu