Teraz coś z cyklu „ku pokrzepieniu serc!”. Jaworzno z 2012 roku i bramka z wygranego spotkania z Żynterem. Spotkanie zakończyło się wynikiem 1-0. Ten mecz obalił 2 mity. Pierwszy, że możemy zagrać na zero z tyłu i to grając bez jakiegokolwiek nominalnego bramkarza ;-). Drugi mit to taki, że nawet potrafimy z kimś wygrać i to w sumie nie z byle kim, bo Żynter chyba każdy zna ;-). Bramka ładna a co ciekawe strzelec po golu zachował się trochę jak Shearer. Teraz liczę, że fetując brameczkę wykona coś w stylu Tino Asprilli ;-P

na takie akcje liczę w sobotę!