Czas na mały felietonik od Prezesa. To chyba dobry czas patrząc na datę 17-go stycznia. Dużo się działo. W 45-tym wojska radzieckie wkroczyły do Warszawy (a raczej jej ruin…). Za to nigdy, żadnego szacunku dla ludzi ze Wschodu! Mam nadzieję, że na moście Poniatowskiego przy okazji meczu Polska-Rosja kilka osób poczuło na własnej skórze, co nam leży na sercu. Ok. Dość tej polityki, bo tutaj wiadomo ile osób, tyle zdań (frontów) – niczym na wigilii u Bartusia ;-). Dzisiaj urodziny ma m.in. gruzińska szachistka Maja Cziburdanidze holenderski didżej Tiësto :-) (a z tą szachistką to napisałem całkiem serio, była mistrzynią świata w szachach w latach 1978-1991. Szacunek!). Z rzeczy bliższych naszej skórze to w 2001 wjebaliśmy z Villą 0-1, w 2007 z Birmingham 1-5 i do kompletu w 2009 z Balckburn 0-3. Jak miło, że dzisiaj „Sroki” nie grają żadnego meczu…
Teraz do rzeczy. Jesteśmy po pierwszym sportowym rozczarowaniu turnieju w Jaworznie. Poziom był taki, że każdy wynik był w zasięgu. Niestety bez ludzi same koszulki nie zagrają. Szkoda, że co turniej mamy te same kłopoty… kadrowe. No nic. Jaworzno za nami. Pozostaną filmiki, wspomnienia no i dyplomik, który obecnie przebywa na kwarantannie po małych uszkodzeniach mechanicznych po długiej podróży do domu ;-). Przed nami Trzcianka! Ponownie możemy ponarzekać na brak bogactwa w kadrze turniejowej, choć każdy gracz w tym momencie jest na wagę złota, więc szykuje się występ złotej drużyny ;-). Jeśli bramkarz wypali i rzeczywiście bramkarski fach nie jest mu obcy to kto wie?… Zmagania turniejowe rządzą się swoimi prawami. Już raz odprawiliśmy z kwitkiem pewien dobry zespół (miejscowych oldbojów „Lubu”) i przylgnęła do nas etykietka z opisem „faworyty” ;-). Teraz również nie mam nic przeciwko temu, abyśmy trochę narobili nadziei a potem wszystko wjebali namieszali w rozgrywkach ;-). Sobota będzie nasza. Noc z soboty na niedzielę również ;-). O samej niedzieli póki co nic nie wspominam. Za wcześnie ;-), wszak drugi turniej o puchar 30-lecia Eljota również nie możemy odpuścić :-). Zrobimy powalczymy do ostatniego kieliszka co w naszej mocy, aby oba wydarzenia uczcić godnie – jak przystało na kibiców Newcastle! :-). Szykujcie wątrobę formę i jedziemy do Trzcianki po zwycięstwo! Tylko to nas interesuje! (no i jeszcze ewentualnie do której mają sklepy monopolowe otwarte…). Do zobaczenia na miejscu!
PS. Tak się rozpisałem o tych rocznicach dzisiaj, ale najlepsze zostawiłem sobie – jak zwykle – na koniec. Poniżej dodam jeden z moich ulubionych filmików. Lubię go na równi z tym, który roboczo nazywam „wstyd u Wariata” (Wariacie masz pozdrowienia od Kenny’ego Miller’a). Chodzi mi oczywiście o bramkę z Boltonem. Mecz odbył się 17/01/1998 a na 2-1 w 90 minucie strzelił… Temuri Ketsbaia :-). Wiadomo już o co chodzi, ale przypomnijmy to jeszcze raz! Co ciekawe Temuri dokładnie rok później też zdobył bramkę dla Newcastle ;-). Ot, taka mała ciekawostka (choć pewnie nie dla Eljota, bo on wszystko wie i pamięta a do tego zna jeszcze kuluary każdego występu).
PS2. Nie wiem skąd mi się wzięła ta cała gruzińska szachistka, o której mowa na początku :-). To chyba przez szacunek do jej osiągnięć w tej niezwykle umysłowej grze. Ja to tylko grywam w kółko i krzyżyk i do tego mam taki ciekawy zestawik. Szklany stoliczek plus kilka kieliszków z wiadomym oznaczeniem. Czasem wygrywam, ale częściej (niestety) przegrywam – a porażki bywają bolesne i długo się o nich pamięta… Jak mówi stare porzekadło (zapewne chińskie, bo wszystko jest z Chin!): nie wygrałeś srebra, przegrałeś złoto!
Temuri Ketsbaia na 2-1 z Boltonem (90′) – 17/01/1998