ivica

Wczoraj mieliśmy okazje zobaczyć jak Legia ogrywa rudych ogórasów wielki Celtic. Trzeba przyznać, że przed meczem każdy brałby taki wynik w ciemno. 1-0 dobrze, 2-0 uuu to już niepoprawny optymizm, oby wygrać nawet 2-1 to już będzie kanada. Każdy miał takie marzenia. Boisko zweryfikowało wszystkie spekulacje. Celtic okazał się podobno „słabszy niż Bełchatów z pierwszej kolejki”, więc aż prosiło się, aby wypracować dobrą zaliczkę przed rewanżem. Druga połowa z przewagą jednego zawodnika, na tablicy 2-1. Atak i jeszcze raz atak. Wyszło bardzo dobrze, ale mogło być zdecydowanie lepiej, gdyby nie „kapitan”. Łysy pokazał, że jest liderem zespołu i nawet trzeciego karnego nikomu by nie dał. Gdy myślę czego brakuje Legii w awansie do Ligi Mistrzów zawsze widzę facjatę tego długowłosego łysola. Rok temu rumuny pokazały czego brakuje kapitanowi a w tym roku sam postanowił pokazać swoje braki. Pierwszy hamulcowy, defensywny obrońca, który nie potrafi porządnie odebrać piłki, cały czas jakieś obcinki. Szanuje go za to, że czasem potrafi wziąć odpowiedzialność na swoje barki, ale z takim „degenerałem” nie mamy czego szukać w poważnych meczach o stawkę. Ten milion euro cały czas odbija się czkawką. Najdroższy piłkarz sprowadzony do naszej ligi odpowiednio zadbał o emocje w meczu rewanżowym. Oby tylko tych emocji nie było przesadnie dużo…