„Chujowo, ale stabilnie”. Tak skomentował poczynania Newcastle na boisku „Krewetek” Eljot. Trudno nie zgodzić się z tymi słowami. Mecz szczypał w oczy. Uwierał niczym za małe buty z przeceny w Ambrze. Kolejny pokaz antyfutbolu za nami. Bardzo niewiele brakowało, żeby „Krewetki” zrobiły z nami to, co zwykł robić Eljot, gdy ktoś proponuje mu szybki challenge ;-). Dzięki Goslingowi nie przegrywaliśmy już po pierwszej połowie różnicą 2 bramek. W zasadzie to były jedyne momenty kiedy było widać tego całego Goslinga. W 2 połowie miałem wrażenie, że chłopaczyna zamiast być na boisku (celowo napisałem „być”, bo do grania w piłkę to brakuje mu jeszcze baaaardzo dużo) to wybrał się na wybrzeże, aby kutrem wypłynąć na morze na połowy… krewetek. Jednak to nie jedyna „gwiazda” tego meczu. Na oddzielne słowa „podziękowania” zasłużyli tego wieczoru bracia Ameobi, Goody, Dummetty, Ellioty czy the one and only – Debuchaj. Pan pomazaniec wyraźnie obniżył loty od kiedy jego dziewczyna Cabaja zbuntowała się i chce zmienić otoczenie. W związku burzliwie. Czy Debuchaj rozstanie się ze swoją kochanicą? A może domino pójdzie śladami panny Cabaje i też zrobi nam wielką przysługę i przestanie kopać się w czoło w Newcastle? Któż to wie… Zostały tylko 3 dni na wyjaśnienie tej zagadki! O Siwym to szkoda nawet napisać jedno zdanie. Latał debil z notesikiem, coś tam pisał a po bramkach zachowywał się jakby wygrał przynajmniej Puchar Anglii. Baran!
Morecambe 0:2 Newcastle
frekwencja dopisała na meczu
pierwszy komentarz po losowaniu? Wariat: jebać Leeds! ;-)