Po 3 latach przerwy ponownie najechaliśmy na Niemcy zobaczyć „Sroki” w akcji. Tym razem padło na miasto Volkswagena, czyli Wolfsburg.
Wyjazd na mecz zaplanowaliśmy około północy z wtorku na środę. Po drodze zabraliśmy kibiców z Łowicza i bez większych problemów (początkowo tylko z klimą ;-0) dotarliśmy do celu. Jako że byliśmy sporo przed rozpoczęciem trochę pokręciliśmy się po okolicy. Blisko obiektów VfL znajduje się Autostadt – „miasteczko koncernu Volkswagen”. Generalnie ciekawe miejsce, ale żeby coś więcej zobaczyć potrzebne były bilety. My jak zwykle „don’t have tickets”, więc zamiast zwiedzać… odsypialiśmy w aucie trudy podróży ;-).
Gdy do meczu było już blisko udaliśmy się pod obiekt, na którym rozgrywano mecz sparingowy. Tam spotkaliśmy 2 fanów Newcastle z Polski oraz… Kubę Błaszczykowskiego, który szedł sobie na stadion na rozgrzewkę. Z innych ciekawych postaci był też Mario Gómez, ale ten dla odmiany nie był zainteresowany kontaktami z kibicami i truchtem szybko przemieścił się na obiekt (w sumie do czego tak się spieszył jak nawet minuty nie zagrał?…). Po kilku chwilach zaczęliśmy wchodzić na sektor gości. Tam ochrona uparła się, że każdy wnosi w kroku racę i dość wnikliwie sprawdzali „te” miejsca ;-). Jaki kraj, taki obyczaj ;-). Na sektorze rozwiesiliśmy nasze flagi (jak się okazało doskonale widoczne w relacji TV z meczu) i mogliśmy w spokoju patrzeć na rozgrzewkę Newcastle United. Na sektorze ostatecznie zameldowało się około 250 osób (wyliczenia z NUFC.com) i w takim gronie dopingowaliśmy „Sroki” w boju z „Wilkami”. Co do samego meczu to raczej bez historii (no może warta zapamiętania była bramka z wolnego, którą zdobył Ritchie). Wolfsburg mocno rezerwowym składem niewiele mógł zdziałać w meczu i ostatecznie przegrał z Newcastle 1:3.
Po meczu poczekaliśmy na piłkarzy NUFC, którzy tego dnia podróżowali autokarem Hannoveru ;-). Kto miał szczęście to zrobił zdjęcie z jednym czy drugim grajkiem. Po wszystkim zawinęliśmy się do centrum miasta na coś do jedzenia i można było ruszać w drogę powrotną. Wtedy okazało się, że auto nie do końca dobrze zniosło podróż do Wolfsbura i czekanie na nas w słońcu na parkingu ;-). Nie mając innej alternatywy jednak ruszyliśmy w stronę Polski. Szło pięknie dopóki nie dotarliśmy na stację benzynową po stronie (na szczęście) polskiej. Tutaj samochód już zbuntował się na dobre, więc… trzeba było szukać innych opcji transportu ;-). Łatwo nie było, ale ostatecznie każdy z nas dotarł do domu, czy to przez Poznań, czy przez Sieradz… Jaka to różnica? ;-)
Na zakończenie tradycyjne podziękowania za kolejny ciekawy trip z przygodami pod banderą „Toon Army Poland” i teraz nic tylko czekać na sprawne auto rozpoczęcie sezonu Premier League!
Division Warsaw on Tour 2017