Kolejny raz najwierniejsi kibice spod szyldu TAP zawitali do Jaworzna na coroczny turniej kibiców drużyn zagranicznych. Główny trzon grupy ruszył (tradycyjnie i niezmiennie) z Warszawy. Podróż pociągiem do Katowic minęła bezproblemowo i szybko, co zapewne miało związek z małymi zapasami, które udało nam się zapakować do plecaków :-P. Na dworcu mogliśmy liczyć na pomoc Hanysa, który szybko i w komfortowych warunkach przetransportował nas pod sam hotel w Jaworznie (wielkie dzięki Hanys!). Na miejscu spotkaliśmy kolejnych kibiców Newcastle (Papug i Wilkołak) i w dosyć skromnym gronie „zamknęliśmy” wieczór przy piwie i chipsach ;-). Warto odnotować, że pierwszej nocy w hotelu stacjonowali też kibice Manchesteru United. Mimo tego atmosfera była bardzo luźna, co może potwierdzić jeden z przedstawicieli Division Warsaw, który wrócił do pokoju o dość nieludzkiej porze – jak to się mówi – „zmęczony życiem” ;-). W sobotę rano udaliśmy się na halę rozpocząć rywalizację w fazie grupowej. Na początek Inter i nudne spotkanie bez historii zakończone jakże pasjonującym wynikiem 0:0. Po meczu każdy stwierdził, że jak na początek turniejowych zmagań to i tak dobry wynik. Szczególnie, że skład tego dnia nie był liczny a do tego piątkowe energetyki też dawały o sobie znać od czasu do czasu ;-). Drugie spotkanie to rywalizacja z Arsenalem. Mecz też nie porywał, ale najważniejsze, że jedyną bramkę w tym meczu zdobył MaTTiX (ładne rozegranie z Woody’m – nie da się ukryć, że mieli to wytrenowane ;-) … ) i po 2 meczach mieliśmy już 4 punkty. Robiło się naprawdę ciekawie w kontekście ugrania dobrego wyniku na tym turnieju. Dodatkowo na Arsenalu udał się rewanż za kompromitację, którą uraczył nas siwy chujek (może zbyt efektownie nie było, ale jednak wyższość pokazaliśmy). Trzeci mecz to konfrontacja z Barcą. Wynik końcowy to porażka 0-2, choć przebieg gry tego nie odzwierciedlał. Pierwsza bramka stracona po wolnym, druga po „kontrowersyjnym” wybiciu piłki z autu i szybkiej kontrze. Druga bramka dosyć mocno rozzłościła Bartusia, który postanowił sprawdzić, czy sędzia stoi twardo na nogach ;-). O dziwo obyło się bez konsekwencji. Niestety chwilę później pierwsze wykluczenie było już na naszym koncie. Za faul taktyczny wyproszony z placu gry został… hmmm… zgadniecie? Nie będzie to trudne :-). Na mecz odpoczynku wysłano Woody’ego ;-). Szkoda, bo kolejny pojedynek z Valencią okazał się spotkaniem z gatunku o „być albo nie być” na tym turnieju. Bardzo długo ambitnie walczyliśmy o remis, ale w końcówce jednak Valencia wbiła jedną bramkę i przegraliśmy 0-1. Ostatnie spotkanie grupowe to pojedynek z Manchesterem i w zasadzie walka o honor, bo już było wiadomo, że turnieju nie zawojujemy ;-). Przegraliśmy 2-3 a dla nas strzelili Papug i MaTTiX. Ostatecznie w grupie zajęliśmy 5 miejsce i pozostało nam do rozegrania ostatnie spotkanie o miejsca 9-10 a rywalem okazała się sympatyczna ekipa Boooochum :-D. Mecz był ciekawy i mimo prowadzenia 2-0 (Papug, MaTTiX) nie potrafiliśmy kontrolować gry dopuszczając do stanu 2-3. Bramkę na wagę remisu strzeliliśmy na ułamki sekund przed końcem spotkania (Papug stał tam, gdzie powinien). Regulamin nie przewidywał dogrywki, więc o zaszczytnym, 9 miejscu zadecydowały karne. Na bramce zdecydował się stać Papug. Jeden karny obronił (dwa chciały go zabić). Po naszej stronie 3 na 3. MaTTiX, Bartuś i Woody zakończyli robotę pewnymi strzałami i kolejny rok z rzędu wręczono nam dyplom za „udział” :-D. To było na tyle jeśli chodzi o emocje sportowe. Nawet nie czekaliśmy na koniec turnieju, ale wiadomo, że wygrała jedna z drużyn sympatyzujących Barcelonie. Jednak w naturze nic nie ginie. Widocznie od tego oglądania Barcelony nawet umiejętności piłkarskie rosną ;-). A niech mają! W czasie, gdy walczyły sobie te Barcelony o swoje dyplomiki za „udział” i plastikowy pucharek my powoli zaczynaliśmy rozglądać się za sokami z gumijagód celebrację i fetowanie naszego wspaniałego miejsca. Wszak nie było to ostatnie miejsce, więc było co opijać świętować. Wieczór minął błyskawicznie (dzięki chłopakom ze Śląska za wizytę w pokoju) i przeciągnął się do późnej nocy przy oprawie muzycznej m.in. Lanki, Donatana czy Weekendu ;-). A no i Ewunia też była ;-). I „sprężysta łydka” również :-). W niedzielę po południu udaliśmy się w drogę powrotną do Warszawy. Podróż minęła – jak zwykle – w bardzo sympatycznej atmosferze. Na koniec całej eskapady zajrzeliśmy do Bradley’a popatrzeć na mecz Arsenalu z City. Po meczu… hmmm… było jak to po meczu ;-). Staraliśmy się przemieszczać w kierunku swoich domów. Jednym udawało się to lepiej, innym troszkę gorzej, ale na szczęście każdy prędzej czy później dotarł do miejsca docelowego :-).
To był kolejny turniej, który od strony sportowej trochę rozczarował (kolejny raz ten sam problem – brak ludzi do gry!), ale od strony pozasportowej pozostawił same miłe wspomnienia [no prawie… ;-) ]. Za rok walczymy o wygraną! ;-P
Pozdrawiam wszystkich, którzy w Jaworznie tworzyli Toon Army Poland a tym, co mieli być i na 100% grać a jednak dziwnym trafem nie dotarli na miejsce przekazuję „trzy słowa do ojca prowadzącego”!
Toon Army Poland – Inter FDP I 0:0
Toon Army Poland – Arsenal 1:0 (MaTTiX)
Toon Army Poland – Fan Club Barca Polska 0:2
Toon Army Poland – Valencia CF 0:1
Toon Army Poland – MUFC I 2:3 (Papug, MaTTiX)
Toon Army Poland – VFL Bochum FC Polen 3:3 (Papug 2, MaTTiX) i w karnych 3:2 (MaTTiX, Bartuś i Woody)
Division Warsaw On Tour!
Woody do MaTTiX’a i 1-0 z Arsenalem staje się faktem :-)
kurwa, ale się jebnąłem
turniej był 12.01 a nie 13.01
to chyba ze zmęczenia ;P
13.01 to była Lanka, Donatan, Weekend ;-). A no i Ewunia też była ;-). I „sprężysta łydka” :) i światełko do nieba ;P