Tradycyjnie przy okazji meczów w LE spotkaliśmy się w Tortilli. Jak zwykle ten sam telewizor, jak zwykle bez dźwięku, jak zwykle z kocią muzyką w tle. Mecz całkiem, całkiem. Ze stanu 0-2 wyciągnęliśmy na 2-2, także było nieźle, ale zawsze mogło być lepiej. Po meczu – co jest już klasyką – udaliśmy się do nocnego po paliwo i potem prosto do kebaba „przy TVN-ie”. Kebabczyk jak zwykle smaczny popity piwkiem rozochocił Eljota, który wyraźnie nie miał zamiaru tak szybko kończyć tego wieczoru ;-). Po długich namowach udaliśmy się ponownie do sklepu a potem w okolice teatru Roma. Chłopaki sączyli sobie piwko, gdy nagle… spotkała nas wizyta tajniaków ;-). Standardowa procedura, czyli trzepanko, sprawdzanie danych, komórek itd troszkę trwała. Jednak wszystko przebiegło w miłej, można by dodać, nawet kumpelskiej atmosferze, gdyby nie fakt, że jeden z panów władzów był… polonistą, co sam chętnie zadeklarował. Mimo tego jakoś nie drążyliśmy tematu, bo bardziej byliśmy przejęci tym, czy Bartuś przypadkiem nie miał przy sobie pół kilo białego proszku ;-). Jak się okazało tym razem każdy był czysty i mogliśmy zakończyć spotkanie z polskimi Secret Service, którzy dodali na odchodne, że piliśmy „sok z gumijagód” oraz rzucili na koniec: nie dajcie się złapać z tym piwem ;-). Zatem u nas bez zmian – zawsze z przygodami! :-). Po wszystkim zastanawialiśmy się jakby takie spotkanie wyglądało, gdyby był z nami Adi… Zapewne rutynowa kontrola wydłużyłaby się o kilka godzin ;-). Kolejny mecz w LE już wkrótce! Powtórka z rozrywki?…
miejsce naszych spotkań
w takich warunkach oglądaliśmy mecz ;-)
jak kebab po LE to tylko przy TVN! ;-)
Bartuś lekko niewyraźny, ale tylko dlatego, że głodny i czeka na swojego małego kebabika na grubym z mięskiem XXL ;-)
Eljocisko takie dumne, bo już sięga po swoje ulubione trunki!