Mówiłem! Wiedziałem, że tak będzie! Tego dnia nie mogliśmy przegrać. Nareszcie jakiś mecz dający nadzieję na lepsze jutro. Zajebiste zakończenie choć od początku brakowało farta. W Bradley’u postanowili podniecać się rugby, więc padła szybka decyzja o przemieszczeniu się do Warki (ostatecznie tylko Klocek zdecydował się zostać i udawać, że ogląda mecz choć puścili mu rugby HA HA HA!). W Warce jakaś impreza zamknięta, więc po krótkim szarpaniu się z drzwiami spasowaliśmy. Kolejny cel? Tortilla! Tam na szczęście mecz leciał, choć nie obyło się bez towarzystwa fanów rugby i ich pojebanych rozgrywek. W warunkach dalekich do ideału daliśmy radę obejrzeć pierwszą połowę i pomimo naszego prowadzenia postanowiliśmy zmyć się z tego miejsca i udać się do Player’a. Szkoda, że przez całą pierwszą połowę skazani byliśmy na wydzieranie się komentatora na meczu rugby brak dźwięku, bo nie dane nam było usłyszeć reakcji trybun na powrót Dembusia. Dzisiaj oglądając skrót już wiem, że przyjęcie publiki było – delikatnie mówiąc – dosyć chłodne. Trochę szkoda, ale w sumie jak przełożyłem to sobie na warunki polskie to nie dziwie się. Gdyby tak czołowy piłkarz Legii poszedł do jakiejś Wisły czy Lecha to wiadomo jaka byłaby reakcja kibiców… Wracając do naszych perypetii meczowych to w lokalu Player zastaliśmy… pustki, więc można było w spokoju obejrzeć drugą połowę meczu. Ta od początku nie układała się po naszej myśli (nie wiem co ten Siwy gada w szatni, ale jebaniec demotywuje zespół…) i nagle zaczęliśmy przegrywać 1-2… Wtedy pomyślałem sobie: ładnie kurwa, z cwelasmi wpierdol, kupon przegrany, gorzej już być nie może… A i jeszcze w typerku 0 punktów za ten mecz. To dopiero było chujowe uczucie. Jednak cały czas wierzyłem, że „będzie dobrze”. Przecież to taki szczęśliwy dzień dla Newcastle. I nie pomyliłem się! 2 razy Moussa i cwelsi zaliczyli wcześniej przewidziany wpierdol :-). Wygląda na to, że mamy nową dziewiątkę siódemkę w składzie! I wtedy znowu pomyślałem sobie: ładnie kurwa, z cwelsami wygrana, kupon trafiony, lepiej być nie może. Okazało się, że mogło być lepiej… Bo w typerku dalej zero punktów za ten mecz ;-). Jednak gdy wygrywamy to typerek schodzi na dalszy plan. I tak kolejkę trzeba anulować ;-). Było za mało czasu na przemyślenie typów ;-).
To był zajebisty mecz! Oby takich więcej. Na meczu stawili się wszyscy i myślę, że nikt nie żałuje decyzji o wyjściu na to spotkanie. Wygrać z cwelsami, poczytać wypociny zakompleksionego Klocka – bezcenne! :-D
warunki w Tortilli nie należały do najlepszych…
oczywiście trzeba było zobaczyć „jak tam Hamburg” ;-) …
… no i jak tam Widzew ;-)
liczby nie kłamią :-D